Witajcie :)
Dziś napiszę Wam, jak pielęgnowałam swoje włosy podczas lutego i jakie osiągnęłam rezultaty tej pielęgnacji. Powiem szczerze, że mój plan lutowy był dla mnie dość męczący i już nie mogłam się doczekać, kiedy dobiegnie końca :P Wytrwałam jednak dzielnie i nie opuściłam żadnego "zabiegu", który był do wykonania. Moja systematyczność, z którą zawsze byłam na bakier teraz mnie po prostu coraz to bardziej zaskakuje ;) No ale przejdźmy do rzeczy. Oto moje włosy po styczniowej oraz po lutowej pielęgnacji. Na pewno są dłuższe i lekko nabrały objętości. Kolor jak zwykle inny na każdym jednym zdjęciu ;) Generalnie, moim zdaniem, różnica między stanem włosów ze stycznia oraz z lutego jest widoczna. Oceniam ją na plus :)
Poniżej umieszczam listę kosmetyków, które wykorzystywałam w lutym.
1. Czarne Mydło Babuszki Agafii
2. Szampon Wzmacniający Babuszki Agafii
3. Odżywka wzmacniająca Babuszki Agafii
4. Wcierka z kozieradki
5. Olej Amla Gold
6. Picie naparu z pokrzywy
Trochę tego było. Tak jak napisałam wcześniej, pielęgnacja w lutym była dla mnie męcząca, a to za sprawą kozieradkowej wcierki. Stosowałam ją tylko raz dziennie. Wcierałam zawsze wieczorem. Niestety przyjemność z tego była żadna, ponieważ charakterystyczny (delikatnie mówiąc) zapach kozieradki był dla mnie strasznie drażniący. Nie mówiąc już o domownikach, którzy bardzo głośno wyrażali swoje protesty w sprawie "aromatu" wydobywającego się z mojego skalpu i roznoszącego po całym domu :P Nie zważałam na dzikie wrzaski i przekleństwa oraz na to, że sama ledwo znosiłam ten smrodek i jakoś udało nam się wszystkim przeżyć miesiąc luty ;) Do samego końca nie zdołałam przyzwyczaić się do fetoru kozieradki. Niestety. Za moje cierpienia czekała mnie jednak nagroda! Ale o tym później.
Oprócz wcierki z kozieradki jako przyspieszacz wzrostu posłużył mi napar z pokrzywy. Całkiem mi zasmakował. Piłam go dwa razy dziennie. Przez pierwsze dwa tygodnie parzyłam pokrzywę tzw. ekspresową (w torebkach). Później zakupiłam pokrzywę w postaci suszonych liści i tą stosowałam przez kolejne dwa tygodnie. Jak wiadomo, suszone liście ziół mogą dać nam o wiele więcej dobrego, niż zioła w saszetkach. Jeśli jeszcze kiedyś zdecyduję się na ziołowe wzmacnianie włosów, to na pewno stosować będę ten drugi sposób. Kurację z piciem pokrzywy na razie jednak kończę, ponieważ można stosować ją tylko przez miesiąc. Po tym okresie zalecana jest przerwa.
Co do mycia włosów, to w tym miesiącu postawiłam na czarne mydło Agafii oraz wzmacniający szampon Agafii. Produkty stosowałam naprzemiennie (jedno mycie szamponem, kolejne mycie mydłem itd.). Po wmasowaniu we włosy zostawiałam mydło / szampon na około 3-5 minut po czym spłukiwałam. Oba kosmetyki fajnie odbijają włosy od nasady. Nie będę się rozpisywać nad nimi teraz, ponieważ ich recenzje pojawią się na moim blogu w swoim czasie.
Odżywiałam włosy odżywką wzmacniającą Agafii. Stosowałam ją po każdym myciu włosów. Zostawiałam na około 5-7 minut po czym spłukiwałam. Jej recenzja również pojawi się wkrótce.
Ponieważ za żadne skarby nie mogłam odpuścić sobie nawet jednego miesiąca bez olejowania włosów, to postanowiłam przemycić choć jedno olejowanie w tygodniu ;) Używałam do tego celu olejku Amla Gold. Nakładałam go raz w tygodniu na 1 godzinę.
Podsumowując, pielęgnacja kosztowała mnie dużo cierpliwości i samozaparcia (kozieradka!). Moje włosy urosły i są teraz o 1,5cm dłuższe! :) Na dzień dzisiejszy mają 62,5cm. Z przyrostu jestem bardzo zadowolona :) Natomiast, jeśli chodzi o ich ogólny stan, to niezbyt polubiły chyba kosmetyki lutowe. Niestety stały się jakby bardziej wysuszone i spuszone. Straciły sprężystość, którą miały po miesiącu styczniu. Zwalam to na zbyt dużą ilość ziołowych preparatów, które im dostarczałam, praktycznie zero nawilżania oraz na znikome olejowanie. W przyszłym miesiącu postanowiłam poprawę i mam zamiar postawić w szczególności na nawilżanie moich włosów. Ale o planie pielęgnacji na marzec napiszę Wam już w kolejnym poście, ponieważ jeszcze ostatecznie nie zdecydowałam się na to, czego będę używać. Postaram się przemyśleć sprawę do końca i jutro napisać posta z listą kosmetyków, na które stawiam w marcu.
Oczywiście, z okazji Tłustego Czwartku, nie mogło dziś zabraknąć pączków w moim jadłospisie :P Na szczęście zdołałam zjeść tylko jednego! Nie mam więc zbytnich wyrzutów sumienia :)
A Wy ile sztuk dziś zjadłyście? Przyznajcie się :P
Dziś napiszę Wam, jak pielęgnowałam swoje włosy podczas lutego i jakie osiągnęłam rezultaty tej pielęgnacji. Powiem szczerze, że mój plan lutowy był dla mnie dość męczący i już nie mogłam się doczekać, kiedy dobiegnie końca :P Wytrwałam jednak dzielnie i nie opuściłam żadnego "zabiegu", który był do wykonania. Moja systematyczność, z którą zawsze byłam na bakier teraz mnie po prostu coraz to bardziej zaskakuje ;) No ale przejdźmy do rzeczy. Oto moje włosy po styczniowej oraz po lutowej pielęgnacji. Na pewno są dłuższe i lekko nabrały objętości. Kolor jak zwykle inny na każdym jednym zdjęciu ;) Generalnie, moim zdaniem, różnica między stanem włosów ze stycznia oraz z lutego jest widoczna. Oceniam ją na plus :)
Poniżej umieszczam listę kosmetyków, które wykorzystywałam w lutym.
1. Czarne Mydło Babuszki Agafii
2. Szampon Wzmacniający Babuszki Agafii
3. Odżywka wzmacniająca Babuszki Agafii
4. Wcierka z kozieradki
5. Olej Amla Gold
6. Picie naparu z pokrzywy
Trochę tego było. Tak jak napisałam wcześniej, pielęgnacja w lutym była dla mnie męcząca, a to za sprawą kozieradkowej wcierki. Stosowałam ją tylko raz dziennie. Wcierałam zawsze wieczorem. Niestety przyjemność z tego była żadna, ponieważ charakterystyczny (delikatnie mówiąc) zapach kozieradki był dla mnie strasznie drażniący. Nie mówiąc już o domownikach, którzy bardzo głośno wyrażali swoje protesty w sprawie "aromatu" wydobywającego się z mojego skalpu i roznoszącego po całym domu :P Nie zważałam na dzikie wrzaski i przekleństwa oraz na to, że sama ledwo znosiłam ten smrodek i jakoś udało nam się wszystkim przeżyć miesiąc luty ;) Do samego końca nie zdołałam przyzwyczaić się do fetoru kozieradki. Niestety. Za moje cierpienia czekała mnie jednak nagroda! Ale o tym później.
Oprócz wcierki z kozieradki jako przyspieszacz wzrostu posłużył mi napar z pokrzywy. Całkiem mi zasmakował. Piłam go dwa razy dziennie. Przez pierwsze dwa tygodnie parzyłam pokrzywę tzw. ekspresową (w torebkach). Później zakupiłam pokrzywę w postaci suszonych liści i tą stosowałam przez kolejne dwa tygodnie. Jak wiadomo, suszone liście ziół mogą dać nam o wiele więcej dobrego, niż zioła w saszetkach. Jeśli jeszcze kiedyś zdecyduję się na ziołowe wzmacnianie włosów, to na pewno stosować będę ten drugi sposób. Kurację z piciem pokrzywy na razie jednak kończę, ponieważ można stosować ją tylko przez miesiąc. Po tym okresie zalecana jest przerwa.
Co do mycia włosów, to w tym miesiącu postawiłam na czarne mydło Agafii oraz wzmacniający szampon Agafii. Produkty stosowałam naprzemiennie (jedno mycie szamponem, kolejne mycie mydłem itd.). Po wmasowaniu we włosy zostawiałam mydło / szampon na około 3-5 minut po czym spłukiwałam. Oba kosmetyki fajnie odbijają włosy od nasady. Nie będę się rozpisywać nad nimi teraz, ponieważ ich recenzje pojawią się na moim blogu w swoim czasie.
Odżywiałam włosy odżywką wzmacniającą Agafii. Stosowałam ją po każdym myciu włosów. Zostawiałam na około 5-7 minut po czym spłukiwałam. Jej recenzja również pojawi się wkrótce.
Ponieważ za żadne skarby nie mogłam odpuścić sobie nawet jednego miesiąca bez olejowania włosów, to postanowiłam przemycić choć jedno olejowanie w tygodniu ;) Używałam do tego celu olejku Amla Gold. Nakładałam go raz w tygodniu na 1 godzinę.
Podsumowując, pielęgnacja kosztowała mnie dużo cierpliwości i samozaparcia (kozieradka!). Moje włosy urosły i są teraz o 1,5cm dłuższe! :) Na dzień dzisiejszy mają 62,5cm. Z przyrostu jestem bardzo zadowolona :) Natomiast, jeśli chodzi o ich ogólny stan, to niezbyt polubiły chyba kosmetyki lutowe. Niestety stały się jakby bardziej wysuszone i spuszone. Straciły sprężystość, którą miały po miesiącu styczniu. Zwalam to na zbyt dużą ilość ziołowych preparatów, które im dostarczałam, praktycznie zero nawilżania oraz na znikome olejowanie. W przyszłym miesiącu postanowiłam poprawę i mam zamiar postawić w szczególności na nawilżanie moich włosów. Ale o planie pielęgnacji na marzec napiszę Wam już w kolejnym poście, ponieważ jeszcze ostatecznie nie zdecydowałam się na to, czego będę używać. Postaram się przemyśleć sprawę do końca i jutro napisać posta z listą kosmetyków, na które stawiam w marcu.
Oczywiście, z okazji Tłustego Czwartku, nie mogło dziś zabraknąć pączków w moim jadłospisie :P Na szczęście zdołałam zjeść tylko jednego! Nie mam więc zbytnich wyrzutów sumienia :)
A Wy ile sztuk dziś zjadłyście? Przyznajcie się :P