Wiosna nie chciała przyjść, więc zaprosiłam ją na swój parapet :)
poniedziałek, kwietnia 13, 2015Witajcie moje drogie :)
Mamy już prawie połowę kwietnia a wiosna ledwo przedziera się do nas dając nam naprawdę ubogą dawkę słońca i cały czas zbyt niskie temperatury. Przez to na dworze spotykamy jeszcze bardzo mało zieleni, która o tej porze roku powinna już wybuchać i czarować nas swoimi urokliwościami. Ja pewnego dnia siedząc przed oknem i obserwując ten wręcz jesienny krajobraz wymyśliłam, że sama jakoś postaram się o choć odrobinkę wiosny w swoim domu, a konkretnie na swoim parapecie. Zobaczcie co takiego przyszło mi do głowy żeby jakoś ożywić i zazielenić moją kuchnię :)
HODOWLA KIEŁKÓW
Zawsze chciałam wyhodować własne kiełki. Są one źródłem wielu witamin, jest to tak zwana bomba witaminowa, a w dodatku fajnie prezentują się kiedy wypuszczają z nasionek swoje młode pędziki. Pomyślałam, że w końcu czas spróbować własnych sił i kupiłam trzy rodzaje kiełków: brokuł, rzodkiewkę oraz słonecznik.
Zgodnie z przepisem, który wyszperałam gdzieś w internetowej otchłani, wsypałam moje nasionka do słoików (każdy rodzaj do oddzielnego słoja) i zalałam odstaną, przegotowaną wodą (może być to również woda mineralna z butelki). Ważne, żeby była ona w temperaturze pokojowej. Według przepisu małe nasionka namaczać należy przez 4 godziny a duże nawet przez 12.
Ponieważ brokuł był naprawdę niepokaźnej wielkości zostawiłam go w wodzie na 4 godziny, rzodkiewka miała średniej wielkości ziarenka, więc jej kąpiel trwała 6 godzin, natomiast słonecznik to nasiona duże, więc męczyłam go w wodzie przez 8 godzin. Po odstaniu odpowiedniej ilości czasu nasionka przecedziłam przez sitko, po czym wróciły do swoich słoiczków.
Teraz już pozostawało tylko regularne płukanie nasionek dwa razy dziennie odstaną wodą (lub wodą mineralną) o temperaturze pokojowej, odcedzanie ich z wody i czekanie na ich wzrost :) Ja skrupulatnie przestrzegałam zasad i już po tygodniu mogłam cieszyć oko takim oto wyglądem moich cudownych, zieloniutkich kiełków. Prawda, że prezentują się ślicznie? Jestem dumna, że udało mi się wyhodować te cudeńka :)
Najszybciej rozwinęły się kiełki rzodkiewki, następnie brokuł a najwolniej pędy wypuszczały nasionka słonecznika. Na powyższych zdjęciach kiełki nie są jeszcze w pełni rozwinięte. Niestety nie udało mi się uchwycić ich w pełnej gotowości do spożycia, ponieważ podałam je na stół podczas Wielkanocnej kolacji i śladu po nich nie zostało ;) Tego się nie spodziewałam, że tak bardzo zasmakują gościom i okażą się takim hitem. Mogę Wam powiedzieć, że kiełki brokułu są lekko pikantne w smaku, kiełki rzodkiewki jeszcze bardziej pikantne i intensywne (w sumie bardzo przypominają rzodkiewkę), natomiast słonecznik jak najbardziej ma smak przybliżony do pestek słonecznika, które tak chętnie spożywamy latem. Wszystkie te kiełki są mega zdrowe i pięknie prezentują się na parapecie w słoikach, więc jak najbardziej polecam ich hodowlę. A wiadomo, że własne smakują o wiele, wiele lepiej :)
KWIATKI
Dzięki akcji rozdawania kwiatków w mojej galerii, oraz przede wszystkim dzięki mojemu kochanemu Ł., który dzielnie i niestrudzenie polował na te roślinki, mogę cieszyć się w domu dwoma hiacyntami oraz dwoma bratkami :)
Hiacynty kiedy tylko dotarły do domu od razu zaczęły się zadomawiać i wypuszczać kwiatki :)
Bratki już były pięknie rozwinięte i od razu wniosły wiele życia i radości do mojej kuchni :)
Przy okazji posta roślinkowego chciałabym żebyście zerknęły jeszcze na moje awokado, które wyhodowałam od pestki w styczniu zeszłego roku. O metodzie hodowli tego drzewka pisałam Wam w tym poście (KLIK). Po ponad roku moje awokado prezentuje się tak :)
Dziś jest już dość wysoką rośliną (mierzy 58cm) i jestem z niego oraz z siebie bardzo dumna :) Jakiś czas temu je przesadziłam i przestało wypuszczać nowe listki i trochę się obawiałam o jego zdrowie, jednak teraz znów pojawiły się u niego bejbiki, co ogromnie mnie ucieszyło. Prawda, że imponująco wygląda moje przyszłe drzewo? :)
Mam nadzieję, że zainteresowałam Was moim postem i pomysłami na stworzenie własnego ogródka na parapecie w domu. Miejmy jednak nadzieję, że wiosna w końcu u nas zawita i będziemy się mogły cieszyć zielenią nie tylko wyhodowaną przez nas same ;)
Pozdrawiam Was cieplutko :)
16 komentarze
Kiełki hoduje w kiełkownicy i uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńTeż polubiłam :) W szczególności za ich wygląd :P
UsuńHodowałam awokado, jednak w pewnym momencie mi umarło:( dzięki za pomysł na kiełki. Nie znałam go!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Twoje awokado się nie utrzymało :( Życzę Ci powodzenia w hodowli kiełków :)
UsuńŚwietna sprawa z tymi kiełkami mam kiełkownicę i muszę znowu do niej wrócić :)
OdpowiedzUsuńKiełki to bardzo fajna sprawa :) Ja kiełkownicy nie mam, ale słoiki w zupełności mi wystarczają :)
UsuńBardzo fajny pomysł i taki wiosenny ;)
OdpowiedzUsuńja ostatnio zastanawiałam się nad kiełkami własnymi :)
OdpowiedzUsuńPolecam :) Bardzo fajna sprawa :)
UsuńSuper sprawa, chociaż na parapecie można poczuć już prawdziwą wiosnę :D
OdpowiedzUsuńU mnie coś mało tej wiosny, więc wyhodowałam ją sobie na parapecie :P
Usuńu mnie praktycznie powyżej 15 stopni codziennie więc nie jest źle ;) a i wiosna się zbliża, bo już zielono, i zółto-biało miejscami (zalezy od drzew i ich kwiatów) :)
OdpowiedzUsuńTo pogoda Cię rozpieszcza. U mnie 15 stopni było parę dni temu. Od kilku dni znów ziąb :(
Usuńnie miałam pojęcia, że mozna kupic nasiona na kielki ;OO
OdpowiedzUsuńMożna, można :) Dostaniesz je bez problemu w sklepach ogrodniczych.
UsuńCzy poleca ktoś kupną kiełkownicę słoikową? Używa ktoś takiej?
OdpowiedzUsuń