Gdy przyjaciel odchodzi na zawsze...

czwartek, lipca 02, 2015

Długo się zastanawiałam czy w ogóle pisać tego posta. Wiedziałam bowiem, że będzie to dla mnie bardzo trudne i nie miałam pewności czy dam radę to zrobić. W końcu jednak postanowiłam, że muszę. Po prostu muszę i koniec, że nie mogę tłamsić tego w sobie i muszę podzielić się z kimś moimi uczuciami, choć są to uczucia bardzo przykre i niemiłe, których nikomu nie życzę aby musiał je przeżywać.

Przedwczoraj postanowiliśmy, że nasza suczka Lejdi musi w końcu odejść i że musimy się z nią pożegnać na zawsze. Bardzo długo chorowała, rok temu oślepła, w ostatnich tygodniach życia schudła o połowę, niedawno tylne łapki odmówiły jej posłuszeństwa, przez ostatnich kilka dni prawie nie chciała już jeść. Było bardzo trudno podjąć tą ostateczną, ogromnie trudną decyzję o jej uśpieniu. Zwlekaliśmy z tym, choć widzieliśmy, że sunia zaczyna się coraz bardziej męczyć i że życie nie sprawia jej już żadnej przyjemności, a wręcz z dnia na dzień jest dla niej coraz większą katorgą. Kiedy weterynarz oznajmił nam, że nasz piesek ma rozległy nowotwór i że nic już mu nie pomoże, że nigdy nie wróci już do zdrowia podjęliśmy decyzję aby ukrócić cierpienie naszego przyjaciela. Nie ukrywam, że była to najtrudniejsza, jak do tej pory, decyzja w moim życiu. Wiem jednak, że słuszna i że dobrze zrobiliśmy pozwalając odejść naszemu pieskowi.

Lejdi odeszła 30 czerwca 2015. To był dla mnie okropny dzień. Nie dałam rady pojechać z nią do weterynarza. Pojechała moja mama. Teraz po moim piesku zostało tylko puste miejsce, tam gdzie zawsze spała, w kuchni. Trudno mi się do tego przyzwyczaić i pewnie jeszcze długo to potrwa zanim przywyknę do jej nieobecności. Wiem jednak, że zrobiłam dla niej to czego potrzebowała - ulżyłam jej w cierpieniu i pozwoliłam jej godnie odejść. Była ze mną przez 16 lat. Była moją przyjaciółką. Jestem przekonana, że już nigdy nie zdecyduję się na przygarnięcie psa. Niektórzy mogą stwierdzić, że to samolubne zachowanie. Nic mnie to jednak nie obchodzi. Nie mam zamiaru przeżywać takiej straty po raz kolejny. Tak jak pisałam wcześniej, nikomu tego nie życzę.

Moja sunia pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Śpij dobrze, mała :*


Inne posty na podobny temat:

20 komentarze

  1. eh wiem co czujesz, ja w 2014 rozstałam się z kotką po 13 latach;<

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak tez musiałam uśpić mojego psa Miska ale nie dla tego ze był stary i ślepy tylko dla tego ze debil z którym został moj pies nasprowadzal kolegów do domu i któryś go zbutował tak ze psu wysiadły nerki cieżko jest podjąć taka decyzje ale ważne ze juz sie nie męczy ani moj ani twoja psina swoja droga słodka serdeczne kondolencje

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, jak moja psia-kumpela odeszła i jak bardzo to przeżyłam. Wtedy też myślałam, że nie będę już miała psiaka, bo nie dam rady przeżywać tego jeszcze raz. Później urodziła się Córka i czułam, że nie mogę pozbawiać jej możliwości posiadania takiego przyjaciela, jakiego ja miałam, możliwości przytulania psiej mordki i drapania za uchem - dlatego pojawiła się u nas Zuzia. Wiem, że Córka też kiedyś będzie przeżywała odejście, ale tych kilkunastu lat z Zuźką nie zapomni nigdy, więc może tak musi po prostu w życiu być, niestety... Kiedy patrzę na to zdjęcie, to myślę, że miałaś ślicznego i szczęśliwego (dzięki Tobie) psiaka :) Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To przykre rozstawać się ze swoim najlepszym przyjacielem :( I nie ważne czy to jest pies, kot czy świnka morska. Strata pupila, który był z nami od kilkunastu lat jest bardzo ciężkim przeżyciem :( Współczuję Ci ogromnie - sama po utracie drugiej świnki morskiej postanowiłam, że już nigdy więcej nie przygarnę żadnego zwierzaka, ponieważ rozstanie z nim rozrywa aż za bardzo serce...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja sotatnio straciłam 2 zwierzaki - 15 letniego psa Dżekiego i 3 letniego kota Maćka. Oboje odeszli w przeciągu miesiaca, więc był to dla mnie podwójny ból. Pies, mimo tego, że był stary, nie zmarł śmiercią naturalną, ktoś przejechał go, psa sąsiadów i kota - nie wyglądało nam to na wypadek spowodowany nieumyślnie, więc było nam jeszcze ciężej poodzić się z jego stratą. Dżeki był ze mną od 5 roku życia, więc naprawdę mocno się z nim zżylam. Na dodatek była zimna, ziemia była zmarźnięta i nawet nie mogliśmy ich pochować. Treaz minęło już kilka miesięcy i jest mi zdecydowanie łatwiej, ale wiem jak jest cieżko, gdy traci się zwierzęcego przyjaciela... :C

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chowałaś chyba nikogo bliskiego, strata jest nie porównywalna

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem co czujesz... Od 2005 nie mogę się pogodzić ze stratą mojej malutkiej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam łzy w oczach, jak to czytałam. Całkowicie Cię rozumiem i z pewnością masz prawo czuć się źle, smutno i tęsknić za Lejdi. :) ale miała niesamowite szczęście, że żyła z Tobą i na pewno byłaś źródłem jej radości.
    Dlaczego by nie przygarnac nowego zwierzątka? Jest tak mnóstwo piesków, które czekają na osobę, którą będą mogły obdarzyć miłością. I od zawsze uważam, że ból, jakis czujemy po ich stracie, jest niczym, w porównaniu z tym, co one czują, kiedy nie mają kogo kochać. :) Być może będziesz jeszcze kiedyś gotowa, aby obdarzyć jakieś maleństwo miłością. Trzymaj się, powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam łzy w oczach, jak to czytałam. Całkowicie Cię rozumiem i z pewnością masz prawo czuć się źle, smutno i tęsknić za Lejdi. :) ale miała niesamowite szczęście, że żyła z Tobą i na pewno byłaś źródłem jej radości.
    Dlaczego by nie przygarnac nowego zwierzątka? Jest tak mnóstwo piesków, które czekają na osobę, którą będą mogły obdarzyć miłością. I od zawsze uważam, że ból, jakis czujemy po ich stracie, jest niczym, w porównaniu z tym, co one czują, kiedy nie mają kogo kochać. :) Być może będziesz jeszcze kiedyś gotowa, aby obdarzyć jakieś maleństwo miłością. Trzymaj się, powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Również mam pieska (też suczkę) bez której nie wyobrażam sobie życia. Nawet nie chcę myśleć, że kiedyś będę musiała się z nią pożegnać... Bardzo Ci współczuję. Pozdrawiam i przytulam mocno! :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Współczuje Ci :( Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja miałam kotka, był z nami 12 lat. Tak pusto zrobiło się bez niego. Był jak członek rodziny, na dodatek umiał "rozmawiać" z nami, jak chciał coś konkretnego jeść to głośno miauczał a kiedy zaproponowało mu się coś innego to podnosił wąsy i tak dziwnie zamruczał że tego nie chce. Umiał robić siad na komendę i wiele różnych sztuczek. Teraz też mam kota ale ten prawie wcale nie chce "rozmawiać" . Tamten był wyjątkowy . :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczerze wsolczuje, ale sluszna decyzje - mimo, ze bardzo ciezka - podjeliscie :( 4 lata temu moj najukochanszy (i dla mnie najmadrzejszy) psiak Neo (york) rowniez nas opuscil. Walczylam prawie przez rok o jego powrot do zdrowia (zapadlosc tchawicy), zaryzykowalam z bardzo ryzykowna i kosztowna operacja, ale niestety nie wygral. Do dzis zaluje, ze mimo namow lekarza, do konca nie pozwalalam mu odejsc, az on sam juz nie dal rady... Kilka dni pozniej urodzil sie jego syn, ktory jest z nami do dzisiaj. Choc z wygladu bardzo go przypomina, ma juz jednak inny charakter. Mimo tego, wypelnil w jakims stopniu ta pustke po Neosiu i teraz jest dla nas rownie wazny.
    3majcie sie mocno, trzeba czasu, choc wiem, jak boli :***

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo Ci współczuję straty :(

    OdpowiedzUsuń
  15. wiem co czujesz... w kwietniu tez pożegnałam swoją psinkę :( a najgorszy był fakt, że spadła z balkonu :( do tej pory pluję sobie w twarz i mówię - czemu ja wtedy, w odpowiednim momencie jej z niego nie ściągnęłam, czemu... :(
    ale z drugiej strony, podobnie jak u ciebie moja psina miałaby 9 czerwca 16 lat i też już ledwo co chodziła. mimo tego do tej pory mi jej brakuje :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana... ja za malutkimi myszkami płakałam jak dziecko. Nie wiem, co musisz czuć po 16 latach przyjaźni... Bardzo mi przykro.

    OdpowiedzUsuń