Cześć kochani!
Czerwiec zbliża się wielkimi krokami. Strasznie szybko mija mi ostatnio czas. Pamiętam, że dopiero co pisałam aktualizację kwietniową, a tu ledwo się zorientowałam, że trzeba przygotowywać już kolejną. Czy jesteście ciekawi, jak mają się moje włosy po majowej pielęgnacji? Jeśli tak, to serdecznie zapraszam Was do lektury :)
W maju znów chciałam osiągnąć szybszy porost. Wiedziałam bowiem, że w połowie miesiąca czeka mnie nieunikniona wizyta u fryzjera w celu podcięcia końcówek. Chciałam więc zrekompensować sobie utratę tych kilku centymetrów właśnie przyspieszeniem czymś postu. Miałam w planach również wypróbowanie metody mycia włosów OMO. Zobaczcie jakie kosmetyki miałam zamiar używać, a co mi niestety nie posłużyło (tak, i w tym miesiącu nie obyło się bez bubli).
1. Mycie metodą OMO:
- O1 - odżywka Isana nawilżająca do włosów suchych i zniszczonych (zrezygnowałam z niej)
- O2 - naturalna odżywka do włosów z malwą Bioselect (w zastępstwie czasami odżywka Yves Rocher do włosów kręconych)
- M - szampon Baby Dream (metodą kubeczkową) (czasami w zastępstwie Czarne Mydło Babuszki Agafii)
2. Maska Gloria
3. Olejek Sesa (przez 2 tygodnie, potem zastąpił go olejek Baby Dream Fur Mama)
4. Suplement diety "Piękne włosy" (przez 10 dni, potem zastąpił go suplement Calcium pantothenicum).
Zacznijmy więc od początku. Z mycia metodą OMO zrezygnowałam już po kilku dniach. Okazało się, że odżywka Isana nie nadaje się do tego zupełnie. Chyba jednak zrobiłam błąd wybierając właśnie ją. Generalnie moje włosy jej nie polubiły. Jeszcze nie jestem tego pewna. Muszę spróbować jej kiedyś solo. Nie miałam pod ręką żadnej innej odżywki do pierwszego O, więc odstawiłam OMO. Może kiedyś jeszcze raz spróbuję. Zobaczymy.
Myłam włosy najczęściej szamponem Baby Dream stosując metodę kubeczkową. Czasami odczuwałam jednak potrzebę umycia głowy czymś mocniejszym i stosowałam moje kochane Czarne Mydło Babuszki Agafii.
Główną odżywką nakładaną na długość włosów była moja nowość, a mianowicie naturalna odżywka do włosów z malwą firmy Bioselect. Spisała się bardzo fajnie. Czasami jednak wracałam do mojej ulubionej odżywki od Yves Rocher do włosów kręconych (druga moja ulubiona to ta regenerująca).
Jako coś bardziej treściwego używałam maski Gloria 2 razy w tygodniu na długość włosów. Nie jestem do końca przekonana, że to było faktycznie coś bardziej treściwego, ponieważ Gloria ma naprawdę prosty skład. No ale coś w niej jest takiego, że nie mogłam jej trzymać na włosach dłużej niż 3 minuty. Po tym czasie obciążała moje włosy niemiłosiernie. Raz dodałam do tej maski trochę soku z aloesu i wydawało mi się, że skręt włosów był wtedy ładniejszy. Muszę pokombinować jeszcze z tym parę razy i zaobserwować, czy faktycznie to od tego zależy. W sumie powinno, bo już wcześniej dodawałam aloes do szamponu i stosowałam pod olej i efekty nawilżania były niesamowite.
W maju kupiłam sobie saszetkę maseczki Biovax do włosów suchych i zniszczonych (tą brązową). Raz położyłam ją na włosy na 15 minut i okazało się, że chyba jednak się z nią nie polubią. Obciążyła je masakrycznie. Zbiła moje włosy w strąki i chodziłam przez cały dzień jak "zmokła kura". Może jeszcze spróbuję nałożyć ją na krócej. Zobaczę, czy "efekt spaniela" zależy od czasu trzymania jej na włosach.
Olejowania sobie nie odpuszczę! Tym bardziej, że miałam do przetestowania olejek Sesa, który w tym miesiącu miał dać kopa moim włosom, żeby prędzej urosły. Niestety nie mogę się wypowiedzieć o nim w tej kwestii ze względu na dwie rzeczy. Po pierwsze podczas jego stosowania byłam u fryzjera (o tym koszmarze możecie przeczytać TUTAJ) i końcówki moich włosów zostały podcięte o 2cm, a po drugie dlatego, że starczył mi on tylko na 2 tygodnie używania. Po skończeniu Sesy zaczęłam nakładać na długość włosów olejek Baby Dream Fur Mama. Stosowałam go po raz pierwszy i muszę przyznać, że jest świetny dla moich włosów. Muszę pomyśleć o jego włączeniu do pielęgnacji czerwcowej.
Na porost zakupiłam sobie również suplement diety "Piękne włosy". Pisałam Wam o nim TUTAJ. 30 tabletek (czyli jedno opakowanie) starczyło mi zgodnie z planem na 10 dni. Preparat nie robił mi nic złego, więc pod koniec opakowania udałam się po kolejne pudełeczko. Zupełnie niezgodnie z planem okazało się, że go w sklepie nie ma! I nie będzie przez kolejne 2 tygodnie! Szukałam w innych sklepach zielarskich, ale nie dostałam go niestety. Troszkę podłamana postanowiłam w desperacji, że sięgnę w końcu po Calcium pantothenicum, o którym dużo dobrego słyszałam, ale nie wiedzieć czemu zawsze się go obawiałam. Powiedziałam sobie "trudno, raz kozie śmierć", poleciałam do apteki, kupiłam i zaczęłam brać. Skończyłam już prawie pierwsze pudełeczko (przyjmuję po 2 tabletki 2 razy dziennie). Jakoś żyję, ale CP spowodowało u mnie sporawy wysyp niechcianych niespodzianek na twarzy. Czytałam, że to normalne. Zawzięłam się jednak w sobie i dalej biorę mając nadzieję, że wysyp niedługo się skończy. Tym bardziej, że po mierzeniu włosów okazało się, że chyba działa! Nic innego bowiem porostu u mnie przyspieszyć nie mogło.
Podsumowując moją pielęgnację majową i efekty jakie dała na moich włosach muszę stwierdzić, że nie jestem nią jakoś specjalnie zachwycona. Znów było parę bubli i wiele włosowych przyklapów. Poza tym ten nieszczęsny fryzjer i utrata 2cm na długości (nie wspominając już o poszarpanej warstwie po degażowaniu moich najzdrowszych włosów, brrr!). No i nieudane podejście do OMO, z czego też nie jestem dumna. No, ale uczymy się na błędach. Będę się starała, żeby drugi raz już tych samych nie popełnić. W zeszłym miesiącu moje włosy miały długość 64,5cm. Po ich podcięciu (15 maja) centymetr pokazał 62,5cm. Natomiast po dzisiejszym mierzeniu (równe 2 tygodnie od wizyty u fryzjera) ich długość wynosi 63cm. Przez pół miesiąca urosły więc 0,5cm. Bez wspomagaczy to u mnie miesięczny przyrost. Dlatego widząc takie efekty mogę tylko sądzić, że to zasługa CP. Oby tak dalej :)
W kolejnym poście napiszę Wam o mojej pielęgnacji włosów na czerwiec. Piszcie koniecznie w komentarzach jak czują się Wasze włoski po maju.
Ślę pozdrowionka :)
Czerwiec zbliża się wielkimi krokami. Strasznie szybko mija mi ostatnio czas. Pamiętam, że dopiero co pisałam aktualizację kwietniową, a tu ledwo się zorientowałam, że trzeba przygotowywać już kolejną. Czy jesteście ciekawi, jak mają się moje włosy po majowej pielęgnacji? Jeśli tak, to serdecznie zapraszam Was do lektury :)
W maju znów chciałam osiągnąć szybszy porost. Wiedziałam bowiem, że w połowie miesiąca czeka mnie nieunikniona wizyta u fryzjera w celu podcięcia końcówek. Chciałam więc zrekompensować sobie utratę tych kilku centymetrów właśnie przyspieszeniem czymś postu. Miałam w planach również wypróbowanie metody mycia włosów OMO. Zobaczcie jakie kosmetyki miałam zamiar używać, a co mi niestety nie posłużyło (tak, i w tym miesiącu nie obyło się bez bubli).
1. Mycie metodą OMO:
- O1 - odżywka Isana nawilżająca do włosów suchych i zniszczonych (zrezygnowałam z niej)
- O2 - naturalna odżywka do włosów z malwą Bioselect (w zastępstwie czasami odżywka Yves Rocher do włosów kręconych)
- M - szampon Baby Dream (metodą kubeczkową) (czasami w zastępstwie Czarne Mydło Babuszki Agafii)
2. Maska Gloria
3. Olejek Sesa (przez 2 tygodnie, potem zastąpił go olejek Baby Dream Fur Mama)
4. Suplement diety "Piękne włosy" (przez 10 dni, potem zastąpił go suplement Calcium pantothenicum).
Zacznijmy więc od początku. Z mycia metodą OMO zrezygnowałam już po kilku dniach. Okazało się, że odżywka Isana nie nadaje się do tego zupełnie. Chyba jednak zrobiłam błąd wybierając właśnie ją. Generalnie moje włosy jej nie polubiły. Jeszcze nie jestem tego pewna. Muszę spróbować jej kiedyś solo. Nie miałam pod ręką żadnej innej odżywki do pierwszego O, więc odstawiłam OMO. Może kiedyś jeszcze raz spróbuję. Zobaczymy.
Myłam włosy najczęściej szamponem Baby Dream stosując metodę kubeczkową. Czasami odczuwałam jednak potrzebę umycia głowy czymś mocniejszym i stosowałam moje kochane Czarne Mydło Babuszki Agafii.
Główną odżywką nakładaną na długość włosów była moja nowość, a mianowicie naturalna odżywka do włosów z malwą firmy Bioselect. Spisała się bardzo fajnie. Czasami jednak wracałam do mojej ulubionej odżywki od Yves Rocher do włosów kręconych (druga moja ulubiona to ta regenerująca).
Jako coś bardziej treściwego używałam maski Gloria 2 razy w tygodniu na długość włosów. Nie jestem do końca przekonana, że to było faktycznie coś bardziej treściwego, ponieważ Gloria ma naprawdę prosty skład. No ale coś w niej jest takiego, że nie mogłam jej trzymać na włosach dłużej niż 3 minuty. Po tym czasie obciążała moje włosy niemiłosiernie. Raz dodałam do tej maski trochę soku z aloesu i wydawało mi się, że skręt włosów był wtedy ładniejszy. Muszę pokombinować jeszcze z tym parę razy i zaobserwować, czy faktycznie to od tego zależy. W sumie powinno, bo już wcześniej dodawałam aloes do szamponu i stosowałam pod olej i efekty nawilżania były niesamowite.
W maju kupiłam sobie saszetkę maseczki Biovax do włosów suchych i zniszczonych (tą brązową). Raz położyłam ją na włosy na 15 minut i okazało się, że chyba jednak się z nią nie polubią. Obciążyła je masakrycznie. Zbiła moje włosy w strąki i chodziłam przez cały dzień jak "zmokła kura". Może jeszcze spróbuję nałożyć ją na krócej. Zobaczę, czy "efekt spaniela" zależy od czasu trzymania jej na włosach.
Olejowania sobie nie odpuszczę! Tym bardziej, że miałam do przetestowania olejek Sesa, który w tym miesiącu miał dać kopa moim włosom, żeby prędzej urosły. Niestety nie mogę się wypowiedzieć o nim w tej kwestii ze względu na dwie rzeczy. Po pierwsze podczas jego stosowania byłam u fryzjera (o tym koszmarze możecie przeczytać TUTAJ) i końcówki moich włosów zostały podcięte o 2cm, a po drugie dlatego, że starczył mi on tylko na 2 tygodnie używania. Po skończeniu Sesy zaczęłam nakładać na długość włosów olejek Baby Dream Fur Mama. Stosowałam go po raz pierwszy i muszę przyznać, że jest świetny dla moich włosów. Muszę pomyśleć o jego włączeniu do pielęgnacji czerwcowej.
Na porost zakupiłam sobie również suplement diety "Piękne włosy". Pisałam Wam o nim TUTAJ. 30 tabletek (czyli jedno opakowanie) starczyło mi zgodnie z planem na 10 dni. Preparat nie robił mi nic złego, więc pod koniec opakowania udałam się po kolejne pudełeczko. Zupełnie niezgodnie z planem okazało się, że go w sklepie nie ma! I nie będzie przez kolejne 2 tygodnie! Szukałam w innych sklepach zielarskich, ale nie dostałam go niestety. Troszkę podłamana postanowiłam w desperacji, że sięgnę w końcu po Calcium pantothenicum, o którym dużo dobrego słyszałam, ale nie wiedzieć czemu zawsze się go obawiałam. Powiedziałam sobie "trudno, raz kozie śmierć", poleciałam do apteki, kupiłam i zaczęłam brać. Skończyłam już prawie pierwsze pudełeczko (przyjmuję po 2 tabletki 2 razy dziennie). Jakoś żyję, ale CP spowodowało u mnie sporawy wysyp niechcianych niespodzianek na twarzy. Czytałam, że to normalne. Zawzięłam się jednak w sobie i dalej biorę mając nadzieję, że wysyp niedługo się skończy. Tym bardziej, że po mierzeniu włosów okazało się, że chyba działa! Nic innego bowiem porostu u mnie przyspieszyć nie mogło.
Podsumowując moją pielęgnację majową i efekty jakie dała na moich włosach muszę stwierdzić, że nie jestem nią jakoś specjalnie zachwycona. Znów było parę bubli i wiele włosowych przyklapów. Poza tym ten nieszczęsny fryzjer i utrata 2cm na długości (nie wspominając już o poszarpanej warstwie po degażowaniu moich najzdrowszych włosów, brrr!). No i nieudane podejście do OMO, z czego też nie jestem dumna. No, ale uczymy się na błędach. Będę się starała, żeby drugi raz już tych samych nie popełnić. W zeszłym miesiącu moje włosy miały długość 64,5cm. Po ich podcięciu (15 maja) centymetr pokazał 62,5cm. Natomiast po dzisiejszym mierzeniu (równe 2 tygodnie od wizyty u fryzjera) ich długość wynosi 63cm. Przez pół miesiąca urosły więc 0,5cm. Bez wspomagaczy to u mnie miesięczny przyrost. Dlatego widząc takie efekty mogę tylko sądzić, że to zasługa CP. Oby tak dalej :)
W kolejnym poście napiszę Wam o mojej pielęgnacji włosów na czerwiec. Piszcie koniecznie w komentarzach jak czują się Wasze włoski po maju.
Ślę pozdrowionka :)