Cześć dziewczęta! :)

Chciałabym Wam dziś przedstawić produkt, z którym miałam do czynienia chyba po raz pierwszy. Nie uważałam nigdy bowiem, że takie kosmetyki są mi potrzebne. Mowa jest tu o nabłyszczaczu do włosów. Czy uważacie, że takie kosmetyki się przydają? Moje zdanie na ten temat poznacie poniżej.


W błyskawiczny sposób dostarcza włosom blasku, świetlistości i miękkości nie sklejając ich ani nie natłuszczając. Opracowany na bazie pantenolu witaminy B3, filtra UVA-UVB i nabłyszczających emolientów chroniących kolor i strukturę włosa.

Nabłyszczający spray do włosów marki Montibello znajdziemy w profesjonalnych salonach fryzjerskich oraz sklepach fryzjerskich takich jak np. Klinika Włosów Handsome Men. Cena tego kosmetyku to 39zł / 320ml.

Produkt ten otrzymujemy w dużej, wysokiej butelce zamykanej przy pomocy plastikowej nakładki. Aplikatorem kosmetyku jest atomizer w spray'u. Jest to bardzo czysta i bardzo wygodna forma dozowania produktu.


Nabłyszczasz ma zapach dość intensywny, powiedziałabym, że nieco chemiczny i fryzjerski. Nie drażni jednak jakoś specjalnie nosa. Jest całkiem w porządku.

Kosmetyk aplikujemy na nasze włosy na mokro aby ułatwić rozczesywanie oraz na sucho aby intensywnie rozświetlić nasze pukle. W pierwszym przypadku muszę stwierdzić, że spray spisywał się świetnie. Nie dość, że faktycznie włosy lepiej się rozczesywały i nie plątały, to w dodatku po wyschnięciu były mięciutkie, ładniej się układały, były jakby po użyciu odżywki. W przypadku numer dwa czyli aplikacji na suche włosy spray również działał, ale już raczej tylko nabłyszczająco. Fryzura lśniła i wyglądała bardzo zdrowo. Nie było już jednak efektu pielęgnacji jak w przypadku użycia produktu na mokre włosy.
Ja najczęściej stosowałam ten kosmetyk po umyciu włosów, kiedy nie miałam czasu na nałożenie odżywki. Pukle ładnie się rozczesywały a po wyschnięciu były dociążone, zadbane, ale nie obciążone nawet w najmniejszym stopniu. Spray jest według mnie idealny na lato, ponieważ dodatkowo zapewnia naszym włosom ochronę przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym.

Pozdrowionka i buziaki! :* Papa!

Cześć dziewczęta! :)

Dziś opowiem Wam o masce prosto z profesjonalnego salonu fryzjerskiego, a będzie to maska odbudowująca i nawilżająca marki Montibello. Czy faktycznie można ogłosić ją godną polecenia i bez zarzutu? Czytajcie tego posta dalej a się o tym dowiecie. Zapraszam! :)


- Maska odbudowująca do włosów suchych, zniszczonych i odwodnionych
- Regeneruje, odżywia i nawilża włosy
- Przywraca spoiwo wewnątrzkomórkowe
- Naprawia barierę lipidową włókien włosowych
- Ma działanie antystatyczne
- Chroni włosy przed działaniem wysokiej temperatury
- Ułatwia rozczesywanie i suszenie włosów
- Technologia Amino-Ceramide System - przywraca naturalne piękno włosów
- Zapach: kwiatowy i owocowy

Składniki aktywne:

- Lipidy - ceramid III: wzmocnienie spójności
- Proteiny - komosa ryżowa: naprawa wewnętrzna
- Mediatory - system transportowy (dostarczanie składników): kontrolowane i równomierne uwalnianie substancji przez dłuższy czas.

Maskę Repair Activ marki Montibello możemy zakupić za pośrednictwem Internetu lub w profesjonalnych salonach fryzjerskich. Cena tego kosmetyku to 49zł / 200ml.

Maska zapakowana jest w średniej wielkości plastikowy słoiczek. Uwielbiam tego typu opakowania, więc już na wstępie ten kosmetyk miał u mnie plusa. ;) Słoiczek posiada prostą, estetyczną grafikę. Zakręcany jest nakrętką. Wygodna i czysta forma dozowania pozwala na całkowite zużycie produktu.


Kosmetyk jest koloru białego. Ma trochę dziwny zapaszek, który nie do końca mi odpowiada. Jest jakby kwaśny i gdzieś na końcu wyczuwam w nim lekką chemię. Na szczęście nie utrzymuje się on na włosach zbyt długo i jakoś specjalnie nie przeszkadza. Maska ma bardzo gęstą konsystencję. Nie jest ona może zbita, ale przypomina leguminę lub butapren. :P Skłaniałabym się jednak do tego drugiego porównania, ponieważ nawet w kolorze jest idealnie taka jak ten popularny klej. Nic nie poradzę, że mam właśnie takie skojarzenia. ;) Na początku maska dość tępo rozprowadza się na włosach, kiedy jednak złapie kontakt z wilgocią jest już coraz łatwiej ją nakładać. Nie potrzeba jej wiele aby pokryć całą długość włosów. Jest bardzo wydajna.


Działanie tego kosmetyku jest jak najbardziej pozytywne. Moje włosy były zadowolone po każdej aplikacji tej maski. Ładnie się układały, były mięciutkie w dotyku, widać było, że są dobrze nawilżone i zadbane. Maska dbała również o to aby włoski dobrze się rozczesywały i nie plątały. Nie powodowała obciążenia oraz nieprzyjemnego efektu przyklapu fryzury. Włosy się również po niej nie puszyły. Po prostu były dobrze dociążone. Kosmetyk jest zdecydowanie warty wypróbowania.

Pozdrawiam Was cieplutko! Papa! :)

Cześć dziewczyny! :)

Dziś kolejny post z serii zapachowych. To znów idealna propozycja na lato, ponieważ kojarzy się z upalnym, bezchmurnym dniem spędzanym nad brzegiem oceanu. Wosk Turquoise Sky od Yankee Candle może przenieść nas w takie właśnie miejsce. Czy warto się tam wybrać?

Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: morska trawa, świeża bryza oraz piżmo.

Wosk Turquoise Sky Yankee Candle możemy kupić w wielu sklepach internetowych. Ja polecam Goodies.pl ze względu na szeroką gamę produktów zapachowych. Cena wosku to 8zł / sztukę.

Tartaletka wosku ma bardzo intensywny, błękitny czy wręcz granatowy odcień, który ma kojarzyć nam się z czystym i bezchmurnym niebem w upalny dzień. Na etykietce jest pokazana butelka wyrzucona na brzeg oceanu, a w tle faktycznie widzimy przepiękne, czyste, lazurowe niebo. Piękny obrazek! Niestety gdzieś zagubiła mi się moja etykietka, więc musiałam posiłkować się zdjęciem ze strony Goodies.pl.

Wosk na sucho jest bardzo intensywny, nieco jakby męski i faktycznie rześki. Po jego odpaleniu czujemy bardzo mocny zapach, który błyskawicznie rozchodzi się po całym mieszkaniu wypełniając wszystkie jego zakamarki. Dla mnie jest to zapach zbyt mocny, zbyt męski i niezbyt przyjemny dla nosa. Niestety generował ból głowy i nie dało się go palić dłużej niż 10 minut. Niestety nie przekonał mnie do siebie, ale z całą pewnością znajdzie on grono wiernych fanów wśród osób preferujących silniejsze, męskie aromaty. Mi niestety nie tak kojarzy się letni dzień nad brzegiem oceanu. ;)

Buziaczki! :* Papa! :)

Cześć! :)

Dziś chciałabym przedstawić Wam zestaw kosmetyków zwiększający objętość włosów cienkich i delikatnych. Jest to szampon oraz odżywka marki L'biotica. Cieszyłam się na samą myśl, że będę mogła przetestować te dwa produkty, ponieważ moje włosy są właśnie cienkie oraz delikatne. Jest to więc zestaw stworzony jakby specjalnie dla nich. Czy te dwa kosmetyki zdziałały cuda i sprawiły, że moja fryzura zyskała na gęstości i bujności? Szczerze Wam się przyznam, że bardzo na taki efekt liczyłam. Co się okazało, tego dowiecie się z dalszej części mojego posta. Zapraszam do lektury! :)


ODŻYWCZO - WITALIZUJĄCY SZAMPON ZWIĘKSZAJĄCY OBJĘTOŚĆ
L'BIOTICA PROFESSIONAL THERAPY VOLUME  

Formuła szamponu jest idealnie dostosowana do potrzeb włosów cienkich, delikatnych, pozbawionych objętości i witalności

Składniki aktywne:
- aktywne ceramidy
- olej makadamia
- prowitamina B5.

Podwójny efekt – dodaje włosom naturalnej lekkości jednocześnie wzmacniając ich delikatną strukturę. Nie obciąża włosów, dodaje im zdrowego blasku, pozostawia kobiecy, luksusowy zapach.

Skład szamponu wzbogacony o aktywnie działające ceramidy (Palmitoyl Myristyl Serinate), które dodają włosom objętości, zwiększają ich wytrzymałość na działanie niekorzystnych czynników.

Beztłuszczowa formuła LightCoplx sprawia, że włosy dłużej zachwycają świeżym i lekkim wyglądem.

Volume Everyday Shampoo możemy zakupić z dużym powodzeniem w sklepach internetowych, między innymi w sklepie L'biotica czyli producenta szamponu. Kosmetyk jest także dostępny w większych drogeriach stacjonarnych. Cena produktu to 27,50zł / 250ml.


Szampon otrzymujemy zapakowany w dość spory kartonik o bardzo ładnej grafice, która zwraca na siebie uwagę i przyciąga wzrok. W kartoniku znajduje się nasz kosmetyk w bardzo giętkiej, przyjemnej w dotyku plastikowej butelce. Ma ona również estetyczną grafikę utrzymaną w tonacji seledynu, bieli oraz czerni. Butla jest zamykana na zatrzask, pod którym znajduje się mała dziurka. To przez nią wydobywamy szampon ze środka opakowania. Aplikacja jest wygodna i czysta.


Kosmetyk jest przezroczysty a jego konsystencja jest średnio gęsta, odpowiednia jak dla tego rodzaju produktu. Zapach szamponu jest przecudowny! Nie mam pojęcia do czego mogłabym go przyrównać. Producent opisuje go jako kobiecy i luksusowy. I chyba faktycznie muszę się z tym stwierdzeniem zgodzić. Jest to elegancki i świeży aromat. Mogłabym mieć takie perfumy!


Działanie szamponu było całkowicie zadowalające. Mył włosy bardzo dokładnie, nie podrażniał skalpu, nie powodował wysuszenia pukli oraz ich obciążenia. Czy zwiększał ich objętość? Po dłuższym stosowaniu faktycznie mogłam stwierdzić, że moje włosy stały się mocniejsze, jędrniejsze i nieco grubsze. Może nie był to jakiś spektakularny efekt, ale ja zauważyłam lekką różnicę w ich wyglądzie. Z całą pewnością sięgnęłabym po ten produkt jeszcze raz.


INTENSYWNIE REGENERUJĄCA ODŻYWKA ZWIĘKSZAJĄCA OBJĘTOŚĆ 
L'BIOTICA PROFESSIONAL THERAPY VOLUME  

Ekspresowa maska-odżywka do codziennego stosowania.
Intensywnie regenerująca formuła, która nie powoduje obciążenia nawet bardzo cienkich i delikatnych włosów.

Składniki aktywne:
- Keratyna
- Rozmaryn
- Olejek Różany

Odżywka dodaje włosom lekkości, jednocześnie silnie odżywia partie włosów, które wymagają odbudowy i wzmocnienia. Włosy stają się mocniejsze, lśniące, o spektakularnej objętości.

Keratyna przenika przez powierzchnię włosa, wypełnia mikrouszkodzenia, zapobiega łamaniu i rozdwajaniu, włosy odzyskują zdrowy połysk i blask.

Formuła LightCoplx oraz ekstrakt z rozmarynu sprawiają, że włosy dłużej zachwycają świeżym i lekkim wyglądem.

Volume Express Mask kupimy w sklepie internetowym producenta odżywki czyli L'biotica. Produkt otrzymamy również w większych drogeriach stacjonarnych. Cena kosmetyku to 27,50zł / 200ml.


Odżywka zapakowana jest w pokaźny kartonik o bardzo ładnej grafice, identycznej jak ta z opakowania szamponu. Tak samo jest z butelką, w której umieszczona jest odżywka - jest łudząco podobna do butli szamponu, tylko nieco mniejsza. Co do aplikacji to również jest identyczna jak w przypadku pierwszego produktu i jest to mała dziurka pod zamknięciem na zatrzask.


Barwa odżywki jest biała a jej konsystencję określiłabym na średnio gęstą. Jest jednak całkowicie odpowiednia, nie spływa z włosów po nałożeniu. Zapach odżywki jest identyczny jak szamponu czyli piękny! :) Nic dodać, nic ująć. Mnie po prostu urzekł.


Działanie odżywki również przypadło mi do gustu. Włoski fajnie na nią reagowały. Były po niej dobrze nawilżone, jakby od razu zregenerowane, gładkie i miękkie. Po dłuższym używaniu tego kosmetyku stwierdziłam poprawę włosa jeśli chodzi o grubość. Tak samo jak w przypadku szamponu była to może minimalna różnica, ale dla mnie widoczna i wyczuwalna.

Nie wiem który z opisywanych przeze mnie produktów sprawił, że zauważyłam lekką różnicę w objętości mojej fryzury. Szampon czy odżywka? A może aby poczuć i zobaczyć ten efekt należy stosować oba te kosmetyki? Całkiem możliwe. Dlatego ja pragnę polecić Wam cały zestaw, bo jeśli już dbać o włosy to kompleksowo.

Trzymajcie się ciepło! Papa! :)

Hej dziewczyny! :)

Dziś tematem mojego posta będzie szampon do włosów, dzięki któremu każda z nas może poczuć się jak w profesjonalnym salonie fryzjerskim. Szampon firmy Montibello używałam podczas mojej lipcowej pielęgnacji włosów. Co o nim sądzę? O tym napiszę Wam poniżej. :)


- Szampon odbudowujący do włosów suchych, zniszczonych i odwodnionych
- Delikatnie myje włosy
- Regeneruje, odżywia i nawilża
- Przywraca spoiwo wewnątrzkomórkowe
- Naprawia barierę lipidową włókien włosowych
- Ma działanie antystatyczne
- Chroni włosy przed działaniem wysokiej temperatury
- Ułatwia rozczesywanie i suszenie włosów
- Technologia Amino-Ceramide System - przywraca naturalne piękno włosów
- Zapach: kwiatowy i owocowy

Składniki aktywne:

- Lipidy - ceramid III: wzmocnienie spójności
- Proteiny - komosa ryżowa: naprawa wewnętrzna
- Mediatory - system transportowy (dostarczanie składników): kontrolowane i równomierne uwalnianie substancji przez dłuższy czas.

Szampon Repair Activ marki Montibello kupimy za pośrednictwem Internetu lub w profesjonalnych salonach fryzjerskich. Cena tego produktu to 39zł / 300ml.


Kosmetyk umieszczony jest w plastikowej, dość masywnej i dużej butli. Opakowanie jest opatrzone prostą grafiką, która może średnio zwracać na siebie uwagę. Butelka zamykana jest na zatrzask.


Aplikatorem szamponu jest mała dziurka, przez którą dozujemy kosmetyk. Jest to czysta aplikacja, która niestety sprawia nieco kłopotu, ponieważ gęstość szamponu utrudnia jego wydostawanie się z butelki.


Sam produkt jest w korze białej perły i, tak jak wspomniałam wyżej, jest dość gęsty. Nie jest to oczywiście jego wadą, może to jedynie świadczyć o tym, że będzie bardzo wydajny i starczy nam na długo. Tak też właśnie jest. Nie potrzeba dużej ilości szamponu aby dokładnie umyć włosy.
Kosmetyk ma bardzo ładny, świeży i delikatny zapach. Nie jest to jakoś mocno chemiczny aromat kojarzący nam się z produktami fryzjerskimi. Jak dla mnie jest całkiem okej.


Powiem Wam, że ten szampon ma naprawdę fajne działanie. Moje włosy całkowicie go zaakceptowały i polubiły się z nim. Bardzo pomaga on w rozczesywaniu splątanych włosów i nawet bez użycia odżywki ta czynność nie sprawia większego kłopotu. Włosy po myciu zawsze były sprężyste, ładnie się układały, były widocznie nawilżone. Działania regeneracyjnego nie zauważyłam, ale to pewnie dlatego, że nie mam zniszczonych włosów. Sądzę jednak, że i w tym aspekcie ten szampon spełniłby swoje zadanie przynajmniej w jakimś stopniu. Polecam!

Buziaczki i pozdrowienia dla Was! Papa! :)

Witajcie kochane! :)

Zapewne każda z Was dba o dokładne oczyszczanie twarzy oraz oczu z codziennego makijażu oraz wszelkich zanieczyszczeń. U mnie jest to podstawa pielęgnacji buzi i przykładam do tego dużą wagę. Tym razem testowałam produkt od Nivea. Czy sprawdził się w tej kwestii świetnie, średnio, czy może okazał się totalną klapą? O tym dowiecie się czytając dalszą część tego posta. Serdecznie zapraszam do lektury.


Pielęgnująca formuła mleczka sprawia, że skóra jest oczyszczona, gładka i naturalnie piękna.

- dokładnie, a zarazem łagodnie oczyszcza skórę z zanieczyszczeń i makijażu
- usuwa nawet wodoodporny makijaż oczu
- utrzymuje naturalny poziom nawilżenia skóry
- pielęgnująca formuła z Euceritem, pantenolem i niepowtarzalnym zapachem Kremu NIVEA jest dostosowana do wszystkich typów cery.

Mleczko do oczyszczania twarzy Creme Care firmy Nivea możemy z dużym powodzeniem otrzymać w większości drogerii stacjonarnych. Dostępne jest także w marketach. Jeśli zaś wolimy zakupy przez Internet to również nie będziemy miały problemu ze znalezieniem tego kosmetyku w sieci. Cena produktu to 14,49zł / 200ml.


Kosmetyk zamknięty jest w bardzo ładnej, poręcznej, plastikowej, nieprzezroczystej butelce. Opatrzona jest ona granatowo-białą grafiką, charakterystyczną dla marki. Opakowanie jest estetyczne i zwracające na siebie uwagę.


Aplikacja mleczka odbywa się przez małą dziurkę znajdującą się pod zamknięciem na zatrzask. Dozowanie kosmetyku jest wygodne i czyste.



Produkt ma biały kolor, gęstawą konsystencję i bardzo ładny, delikatny zapach, kojarzący się z zapachem kosmetyków tejże marki.


Działanie tego oczyszczającego mleczka sprawdzałam na skórze twarzy, ale generalnie służyło mi najczęściej do zmywania makijażu oczu. Kosmetyk bardzo dobrze radzi sobie z demakijażem wszelkich fluidów, pudrów sypkich, cieni do powiek, kredek do oczu czy mascar. Nie trzeba się jakoś specjalnie wysilać aby makijaż zszedł. Produkt zmywa go skutecznie, aczkolwiek łagodnie. Nie powoduje podrażnień naskórka czy delikatnej skóry wokół oczu. Nie powoduje również zamglenia oczu, co jest niestety główną wadą mleczek do demakijażu. Tym faktem byłam pozytywnie zaskoczona, nie lubię bowiem tego efektu.
Podsumowując, jestem zadowolona z działania tego mleczka. Czułam, że oprócz oczyszczania buzi również o nią dba. Kosmetyk godny polecenia!

Pozdrawiam Was cieplutko! :) Papa! :)

Witajcie! :)

W dzisiejszym poście opowiem Wam o kosmetyku profesjonalnym, fryzjerskim, którego zadaniem jest powiększać objętość naszych włosów oraz unosić je od nasady. Byłam bardzo ciekawa tego sprayu i jego działania. Czy się sprawdził i spełnił obietnice widoczne w opisie? O tym poniżej.


Zwiększa objętość całej fryzury. Zapewnia włosom teksturę, blask i ochronę. Włosy stają się miękkie, lśniące, o długotrwałym kolorze. Chroni zarówno kolor włosów, jak i jego strukturę przed promieniowaniem UV. Nadaje fryzurze puszystość i objętość. Nawilża włosy. Przedłuża intensywność koloru włosów i zapobiega pogorszeniu jakości włókna włosa. Przeznaczony dla każdego rodzaju włosów. Przede wszystkim wskazany w przypadku włosów cienkich i/lub pozbawionych objętości. Zapach kwiatów orientalnych: drewno, piżmo, bursztyn.

Spray HDs Volume marki Montibello możemy znaleźć w profesjonalnych salonach oraz sklepach fryzjerskich. Polecam stronę Handsome Men, która posiada szeroką gamę tego typu artykułów. Cena za ten kosmetyk to 39zł / 250ml.

Produkt umieszczony jest w dość dużej, masywnej butelce, która zakończona jest atomizerem w sprayu. Butelka jest w kolorze czarnym, bardzo ładna i elegancka. Jest również wygodna w użyciu i poręczna.


Kosmetyk ma ładny, nieco męski zapach. Mi jak najbardziej przypadł do gustu. Niestety jakoś specjalnie długo nie utrzymuje się na włosach. Konsystencja sprayu jest jakby delikatnie oleista, nie sprawia jednak, że włosy są natłuszczone czy obciążone. Produkt ten jest bezbarwny.

Spray używałam najczęściej podczas suszenia i modelowania mojej grzywki, ponieważ w zasadzie tylko ją traktuję suszarką. Muszę Wam powiedzieć, że ten kosmetyk bardzo fajnie działał w tym aspekcie. Grzyweczka była lekko uniesiona od nasady (niestety ten efekt bardzo szybko mijał), gładziutka, pięknie się układała, była lśniąca i podatna na stylizację jak nigdy. Myślę, że kosmetyk zapewniał jej również ochronę przed negatywnym działaniem gorącego powietrza z suszarki.
Produkt jest bardzo wydajny, ponieważ nie musimy używać go zbyt wiele, dosłownie 3-4 psiknięcia. Sądzę, że jest wart swojej ceny i wypróbowania. I choć może nie zapewnia włosom jakiegoś spektakularnego uniesienia od nasady, lecz sprawia, że włoski wyglądają o niebo lepiej i o niebo lepiej się układają. Polecam! :)

Cześć! :)

Ostatnio stwierdziłam, że już od bardzo dawna nie pojawił się na blogu post zapachowy i postanowiłam szybciutko to zmienić. Dzisiaj więc naskrobałam dla Was kilka słów o świeczce marki Yankee Candle o nazwie Garden Sweet Pea. Zapraszam do lektury! :)


Mały słój z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: groszek pachnący, gruszka, brzoskwinia, frezja oraz drzewo różane.

Świecę Garden Sweet Pea z dużym powodzeniem kupimy na stronie internetowej Goodies.pl. Jest to sklep, w którym często sama dokonuję zakupów świeczkowych oraz woskowych. Cena takiej małej świeczuszki to 42zł / sztukę.


Niebieski wosk tego pachnidła zamknięty jest w małym, szklanym słoiczku, typowym dla marki Yankee Candle. W przypadku małych świeczek jest to naprawdę niewielkie opakowanie, ale jakże wydajne! Świeczuszka pali się bowiem nawet do 40 godzin. To całkiem sporo, zapewniam Was. Uwielbiam opakowania tych produktów, ponieważ prześlicznie prezentują się na półkach.


Ten zapach jest wprost idealnym zapachem na lato. Jest kwiatowy, ale nie jakoś nachalnie kwiatowy. Skoro mi się podoba, a ja raczej nie przepadam za kwiatowymi aromatami, to już naprawdę musi być coś. Jest to aromat lekko słodkawy, ale i nieco wytrawny. Trudno go właściwie opisać, ponieważ jego bogata kompozycja sprawia, że jest naprawdę wyjątkowy. Jak dla mnie nie wyróżnia się tu żaden konkretny z opisanych przez producenta aromatów. Jest to po prostu spójna całość. Podczas palenia zapach jest intensywny, ale niedrażniący. Mi przypadł do gustu, dlatego poza tym małym słoiczkiem posiadam także dużą świecę tego zapachu. Jest naprawdę fajny i godny polecenia.

Pozdrawiam Was serdecznie! Papa! :)

Hej dziewczyny! :)

Jakiś czas temu pomyślałam, że warto przed latem zadbać bardziej o swoją skórę aby przygotować ją na nadejście upałów i czasu opalania. Do tego celu dobre są peelingi, ale jeszcze lepsze balsamy z kwasami, które złuszczają martwy naskórek niesamowicie skutecznie i nie tak inwazyjnie jak peeling (na przykład gruboziarnisty). Postanowiłam przetestować balsam, który znalazłam na stronie firmy Diagnosis. Przedstawiam Wam moją opinię o tym produkcie.


Dzięki delikatnej konsystencji Body Lotion 10 bardzo szybko się wchłania pozostawiając skórę gładką i orzeźwioną. Zawarty w preparacie kwas glikolowy złuszcza naskórek, pobudzając procesy regeneracyjne.

Korzyści:

- głębokie nawilżanie skóry,
- stymulacja odnowy komórkowej,
- zmiękczanie i wygładzanie naskórka,
- rozjaśnianie przebarwień,
- efekt anti-aging,
- bardzo szybko się wchłania,
- dobrze się wchłania,
- zmniejsza rozstępy,
- przeciwdziała wrastaniu włosków po depilacji.

Body Lotion 10 Gly Skin Care otrzymamy z dużym powodzeniem w sklepach internetowych. Ja polecam stronę Diagnosis. W sklepach stacjonarnych nie spotkałam się z tym produktem. Cena tego kosmetyku to około 43zł / 200ml.

Balsam umieszczony jest w średniej wielkości plastikowej, lekko przezroczystej buteleczce. Butelka jest miękka, zakończona zakrętką - aplikatorem w formie pompki, którą możemy zablokować co zapobiega niepożądanemu wydostaniu się preparatu. Bardzo lubię takie rozwiązania, ponieważ dzięki nim dozowanie kosmetyku jest czyste i łatwe. Buteleczka jest fioletowa, ma na sobie same napisy, jej wygląd jest estetyczny, ale raczej niczym specjalnym się nie wyróżniający.



Sam kosmetyk jest biały, jego konsystencja jest dość płynna a aromat bardzo naturalny. Od razu czuć, że nie zawiera w sobie żadnych kompozycji zapachowych, co widzimy dokładnie w składzie balsamu. Jak dla mnie jest to najbardziej na plus.


Balsam dobrze wchłania się w skórę, nie pozostawia na niej żadnego filmu, sprawia, że jest ona gładka i miła w dotyku już od pierwszego użycia. Ponieważ ten kosmetyk zawiera złuszczające kwasy nie poleca się stosowania go podczas dużej ekspozycji skóry na słońce, lub jeśli już takowa występuje, to zaleca się stosowanie filtra o mocy co najmniej SPF30. W przeciwnym razie narażamy swoją skórę na przebarwienia. Ja nie odważyłabym się zastosować złuszczacza na lato, dlatego, tak jak pisałam wcześniej, używałam ten balsam wiosną, kiedy jeszcze promieniowanie nie było tak wysokie.

Działanie kosmetyku było dla mnie bardzo zadowalające. Balsam świetnie nawilżał skórę, sprawiał, że była ona gładziutka, miękka i przyjemna w dotyku. Nie powodował podrażnień. Niwelował nieco problem wrastających włosków. Mam z tym bowiem problem głównie na łydkach.
Kosmetyk jest wart swojej ceny. Polecam!

Witam Was moje drogie! :)

Czy Wy też, tak jak ja, nie możecie obyć się bez kremu do rąk? Dla mnie jest to kosmetyk, którego po prostu nie może mi nigdy zabraknąć. Stosuję go bardzo wiele razy w ciągu dnia, właściwie można powiedzieć, że po każdym myciu dłoni lub częściej. Mam go zawsze na biurku oraz w torebce. Tym razem testowałam kremik marki Gly Skin Care ze sklepu internetowego Diagnosis. Zapraszam Was na moją recenzję tego właśnie kosmetyku.


Wzbogacony o olej arganowy głęboko nawilża­ją­cy krem do rąk przeznaczony do skóry delikatnej, szorstkiej, wymagającej intensywnej pielęgnacji. Dzię­ki zawartości cennych składników aktywnych: olejku rycynowego, keratyny, białka pszenicznego, panthe­nolu, aloesu i witaminy E, krem dogłębnie ujędrni, odżywi i ukoi skórę dłoni nadając jej jedwabistą gładkość, miękkość i młody wygląd.

Korzyści: nawilża, odżywia, wygładza.

Nawilżający krem do rąk z olejkiem arganowym Gly Skin Care możemy kupić w wielu sklepach czy drogeriach internetowych, m.in. na stronie firmy Diagnosis. Stacjonarnie nie spotkałam się jeszcze z tym produktem. Cena kremu to około 7zł / 75ml.

Kremik otrzymujemy w tubce stojącej "na głowie". Jest ona zakończona nakrętką z zamykaniem na zatrzask, pod którym znajduje się mały otworek czyli nasz aplikator. Lubię tego rodzaju rozwiązania jeśli chodzi o kremy do rąk, są one bowiem wygodne i łatwe w użyciu. Opakowanie jest w kolorach błękitu i brązu, bardzo ładne i estetyczne.


Krem jest biały, ma delikatny i przyjemny zapach, a jego konsystencja jest średnio gęsta, według mnie całkowicie odpowiednia. Kosmetyk szybko wchłania się w skórę i nie pozostawia na niej żadnego filmu, co jest wielkim plusem, ponieważ nie lubię produktów, które dają taki właśnie efekt.



Działanie tego kremiku oceniłabym na bardzo dobre. Świetne nawilża dłonie, sprawia, że skóra jest odprężona, ukojona i mięciutka w dotyku. Niweluje wszelkie szorstkości, jest idealny dla wysuszonej skóry. U mnie spisał się doskonale. Z całą pewnością sięgnęłabym po kolejne opakowanie tego kremu, tym bardziej, że jest dość spore a cena niezbyt wygórowana. Polecam Wam wypróbowanie tego kosmetyku. Jestem przekonana, że będziecie zadowolone.

Buziaczki! :* Papa!

Witam Was moje drogie! :)

Po 30-stce warto pomyśleć o zadbaniu o skórę twarzy pod kątem zmarszczek, które niestety, ale zaczynają się już nieśmiało pojawiać. A nawet jeśli jeszcze ich nie widać, to nasza cera traci trochę na jędrności oraz sprężystości. Można jednak starać się opóźniać te niechciane dla nas procesy stosując odpowiednie kosmetyki. Ja akurat miałam okazję używać serum marki Nivea. Czy dobrze się u mnie sprawdziło? Czytajcie dalej a się tego dowiecie. :)


WYSOCE SKUTECZNA FORMUŁA
Po raz pierwszy najwyższa dawka koenzymu Q10 zamknięta w innowacyjnej formie pereł zawieszonych w nawilżającym żelu z kwasem hialuronowym i kreatyną.

DZIAŁANIE
Unikalne połączenie składników naturalnie występujących w skórze gwarantuje kompleksowe działanie przeciwzmarszczkowe – redukuje nawet głębokie zmarszczki i spowalnia proces powstawania nowych.

SKŁADNIKI AKTYWNE
Koenzym Q10 naturalnie występujący w skórze pełni kluczową rolę w procesie metabolizmu i regeneracji komórek, obniża liczbę wolnych rodników i chroni włókna kolagenowe,
kwas hialuronowy – wiąże wodę w skórze i zapewnia widoczne wygładzenie,
kreatyna – wspiera metabolizm komórek skóry i pomaga zwalczać oznaki starzenia.

SPEKTAKULARNE EFEKTY
Redukcja zmarszczek o 50% bardziej skuteczna niż kiedykolwiek wcześniej.
Skóra bardziej jędrna, elastyczna, gładka i miękka w dotyku.
Widocznie udoskonalony i młodszy wygląd skóry.

Tolerancja dla skóry potwierdzona dermatologicznie. Produkt odpowiedni również dla skóry wrażliwej.

Przeciwzmarszczkowe Perły Młodości serum Nivea Q10 Plus możemy zakupić w wielu drogeriach stacjonarnych. Nie powinnyśmy mieć kłopotu ze znalezieniem tego kosmetyku. Można go także nabyć drogą internetową. Cena produktu to około 45zł / 40ml.

Serum otrzymujemy w kartoniku o bardzo ładnej grafice. W opakowaniu znajduje się wąska, wysoka buteleczka o podobnej szacie. Wszystko jest ładnie dopasowane i zgrane, przyciąga do siebie wzrok i zachęca nas do kupna.


Butelka jest przezroczysta, wykonana z bardzo twardego, nieuginającego się plastiku, zamykana koreczkiem, pod którym chowa się pompka air-less. Super rozwiązanie, które bardzo lubię, ponieważ dzięki temu aplikacja jest czysta i wygodna. Taki aplikator zapobiega także dostawaniu się zanieczyszczeń do naszego kosmetyku.



Przez buteleczkę widzimy drobne, mocno żółte kuleczki. Jest to własnie nasze serum. Cudny widok! :) I teraz pytanie, jak wydostaniemy te kuleczki z opakowania i przede wszystkim jak rozprowadzimy je na buzi? Otóż nic prostszego! Po naciśnięciu pompki mechanizm buteleczki miażdży kulki i na naszą dłoń wychodzi, może jeszcze lekko grudkowata, ale już nie zbita w kulki, żółta masa.


Rozprowadza się ona na twarzy idealnie i błyskawicznie się w nią wchłania nie pozostawiając nawet grama jakiegokolwiek filmu. Buzia jest jakby zmatowiona. Świetna sprawa. Po nałożeniu serum nakładamy krem, który aktualnie używamy.

Działanie serum było, jak dla mnie, całkowicie zadowalające. Pięknie wygładzało skórę, powodowało, że jej koloryt się ujednolicił, stała się bardziej promienna i rzeczywiście jakby nieco lepiej naciągnięta. Wszelkie niedoskonałości przestały się pojawiać. Byłam naprawdę zachwycona tym produktem i to do tego stopnia, że postanowiłam, że jak tylko mi się skończy kupię następne opakowanie. To już o czymś świadczy, ponieważ bardzo trudno jest mi dobrać odpowiedni dla mojej cery produkt. Ten całkowicie przypadł mi do gustu. Polecam go Wam w 100%!

Cześć dziewczęta! :)

Dziś przedstawiam Wam kosmetyk przeznaczony dla skóry potrzebującej już nieco przeciwzmarszczkowej pielęgnacji. Ale tylko nieco, ponieważ jest to kremik marki Nivea, który stosowany może być już od 30-go roku życia. Tak że nie panikujmy, nie jest to kosmetyk dla starszych pań. ;) Na wstępie mogę Wam zdradzić, że warto przyjrzeć mu się bliżej. Zapraszam na recenzję! :)


DZIAŁANIE
Intensywnie nawilżająca formuła, stosowana regularnie, zwiększa naturalny poziom koenzymu Q10 i kreatyny w skórze, skutecznie zwalcza zmarszczki od wewnątrz, redukuje ich widoczność oraz pomaga zapobiegać powstawaniu nowych. System filtrów promieniochronnych UVA i UVB (SPF 15) pomaga chronić skórę przed powstawaniem zmarszczek pod wpływem promieniowania słonecznego.

EFEKT
Widocznie redukuje zmarszczki już po 4 tygodniach stosowania.
Skutecznie spowalnia proces powstawania zmarszczek i linii mimicznych.
Zapewnia świeży i młodszy wygląd skóry.
Tolerancja dla skóry potwierdzona dermatologicznie. Produkt odpowiedni również dla skóry wrażliwej.

NATURA SKÓRY A KOENZYM Q10
Koenzym Q10 i kreatyna to skuteczne składniki naturalnie występujące w młodej skórze. Wraz z wiekiem ich poziom spada, sprawiając, że skóra ma mniej energii do regeneracji, staje się bardziej podatna na zmarszczki i inne oznaki starzenia się.

Linia przeciwzmarszczkowych produktów NIVEA Q10 plus zawiera naturalnie występujące w skórze składniki - koenzym Q10 i kreatynę, dzięki czemu efektywnie zapobiega powstawaniu zmarszczek - w harmonii z Twoją skórą.

Krem przeciwzmarszczkowy Nivea Q10 Plus na dzień otrzymamy z dużym powodzeniem w wielu stacjonarnych, mniejszych czy większych drogeriach. Jest on również dostępny w sklepach internetowych oferujących tego typu produkty. Cena tego kremu to około 40zł / 50ml.

Kosmetyk otrzymujemy w bardzo ładnym kartoniku o ciekawej i eleganckiej grafice. W opakowaniu znajduje się mały słoiczek, który wyglądem prawie nie odbiega od kartonowego puzderka. Jest jasne, świeże, zachęcające do kupna. Słoiczek jest wykonany z nieuginającego się, bardzo twardego plastiku, zakręcany jest nakrętką.


Słoiczek zabezpieczony jest folią przed niechcianymi dotykami potencjalnych kupujących. Dla mnie jest to duży plus, ponieważ znacznie przedłuża to trwałość kosmetyku.


Sam kremik jest w kolorze jasnym, lekko żółtym, kremowym. Jego konsystencja jest dość gęstawa, nie jest jednak zbita, ma delikatną i miłą w dotyku strukturę, ładnie i przyjemnie rozprowadza się na skórze i szybko się w nią wchłania nie pozostawiając żadnego nieprzyjemnego filmu. Zapach produktu jest przyjemny, dość charakterystyczny dla kosmetyków tej marki.


Od razu Wam powiem, że krem mnie zachwycił i to już od pierwszych kilku dni stosowania. Moja skóra, która jest dość wybredna i ciężko jej dogodzić na przykład w kwestii nawilżenia czy w kwestii wrażliwości na składniki kosmetyków (protestuje pojawianiem się przykrych niespodzianek) tym razem zaakceptowała ten krem w 100%. Już po paru dniach zaczęła wyglądać bardziej świeżo, promienniej, wszelkie niedoskonałości zaczęły zanikać i, co najważniejsze, nie pojawiały się już nowe. Krem zapewniał jej idealne nawilżenie, nie było mowy o suchych skórkach, które są moim dość częstym problemem. Kosmetyk nie powodował tym samym przetłuszczania się mojej cery. Po prostu idealny! Byłam również zadowolona z faktu, iż posiadał on filtr przeciwsłoneczny. Podczas tej pory roku i najbardziej inwazyjnego wpływu promieniowania słonecznego warto zabezpieczyć naszą skórę choćby minimalnie. Czy ten kremik dodatkowo działał na moją buzię przeciwzmarszczkowo? Całkiem możliwe, że tak. Nie mam jeszcze jakichś specjalnych oznak starzenia się skóry, ale jestem przekonana, że w pewnym stopniu ten kosmetyk zadbał również o ten aspekt. Generalnie skóra po ponad miesiącu używania kremiku stała się odmieniona jak najbardziej na plus. Jestem zachwycona tym kosmetykiem i z chęcią do niego powrócę. Gorąco polecam Wam wypróbowanie go!

A tymczasem żegnam się z Wami. Trzymajcie się! Papa! :)

Cześć dziewczyny!

Ochrona ust jest ważna dla mnie przez cały rok. Przywiązuję do tego bardzo dużą wagę i wybieram produkty, które jak najlepiej ochronią delikatną skórę moich warg przed niesprzyjającymi czynnikami. Latem jest to słońce i jego szkodliwe promieniowanie. Pomadka na lato z filtrami SPF25 od Diagnosis wydała mi się w tym wypadku idealna. Czy tak się właśnie okazało?


Super Sunblock Lip Care SPF 25. Pomadka ochronna z filtrem SPF 25. Ochrona UVA/UVB.
Pomadka ochronna do ust SPF 25 dzięki kombinacji składników aktywnych zapewnia ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Może być stosowana codziennie przez cały rok.

Pomadkę ochronną z filtrem możemy dostać na stronie internetowej firmy Diagnosis. Stacjonarnie jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym kosmetykiem. Waga produktu to 4,9g.

Pomadka ma charakterystyczne dla tego typu produktu opakowanie, jest to bowiem wykręcany sztyft. Ma on ładną grafikę utrzymaną w letnim kolorze jasnego pomarańczu. Na pewno zwraca on na siebie uwagę. Sama szmineczka jest w kolorze jasnożółtym, ma ładny i delikatny zapach. Świetnie rozprowadza się na wargach, nadaje im lekką poświatę, nawilża i łagodzi wszelkie spękania skóry. Pomadka jest całkowicie bezbarwna.



Polecam Wam wypróbowanie tej ochronnej pomadki. Działa świetnie, jest wydajna i skuteczna. Polecam!

Trzymajcie się ciepło kochane! Papa! :)

Cześć kochane! :)

Dziś co nieco do pielęgnacji twarzy. Tym razem kilka słów o zabiegu wulkanicznym Yoskine, który składa się z maseczki oraz z peelingu. Jest to rozgrzewająca pielęgnacja, która ma na celu oczyszczenie porów oraz wyrównanie i zmatowienie skóry twarzy. Czy tak właśnie zadziałały te produkty? O tym napiszę Wam poniżej.

Wulkaniczny, dwuetapowy zabieg oczyszczający i zmniejszający pory, nadający cerze jedwabisty mat.

Krok 1 – sauna-peeling zeolitowy.
Zawiera ścierające granulki oraz drobinki Zeolitu, które po nałożeniu na wilgotną skórę doprowadzają do reakcji termicznej. Pod jej wpływem skóra rozgrzewa się, otwierają się pory, a następnie usuwane są zanieczyszczenia i nadmiar łoju.

Krok 2 – czarna maska z lawy.
Bio-aktywna glinka z lawy wulkanicznej, która oczyszcza pory, a następnie je zamyka wyraźnie zmniejszając widoczność wszelkich nierówności na skórze. Kompleks oligoelementów i ekstraktu z kory Enantia Chlorantha nadaje cerze idealny matowy efekt, jedwabistą gładkość i zdrowy koloryt.


Asayake Pure termo-oczyszczający zabieg wulkaniczny możemy kupić na stronie internetowej Yoskine. Sądzę, że otrzymamy go również w większych drogeriach stacjonarnych. Cena tego produktu to 5,98zł / sztukę.

Peeling oraz maseczka opakowane są we wspólnej saszetce o bardzo estetycznym wyglądzie. Jest połyskująca, biało-srebrna, przyciągająca do siebie wzrok. Saszetka przedzielona jest na pół. W jej górnej części znajduje się peeling, w dolnej zaś maseczka.

Zaczynamy od zrobienia peelingu. Jest on dość gęsty, ale raczej drobnoziarnisty. Podczas nakładania go na skórę faktycznie czujemy ciepło. Nie jest to zabieg nieprzyjemny, wręcz przeciwnie. Podczas rozgrzewania się peelingu czujemy, że naprawdę działa. Po zmyciu produktu nasza skóra jest wygładzona i bardzo miękka w dotyku, jakby dogłębnie oczyszczona.
Krokiem drugim jest nałożenie maseczki z lawy. Jest to glinka, którą pozostawiamy na skórze przez 20 minut po czym usuwamy wacikiem. Działa bardzo przyjemnie, odprężająco oraz wygładzająco na skórę. Jest ona ładnie zmatowiona, ale u mnie ten efekt utrzymywał się tylko przez krótki czas. W tym względzie maska ta nie dała niestety rady. Poza tym byłam zadowolona z efektów jakie te dwa produkty dawały na mojej buzi. Myślę, że warto sięgnąć po ten zabieg. Bardzo przyjemnie się go stosowało. Polecam!